„Widok moich dzieci sprawił, że sięgnęłam po swoje marzenia” – wywiad z Anną Rumocką-Woźniakowską, autorką książki: „Matka po sleeve. Walka z otyłością”.
Otyłość to choroba, na którą cierpi coraz więcej dorosłych i dzieci. Jej przyczyn jest wiele, a powrót do zdrowia i właściwej wagi to długotrwała, wyczerpująca psychicznie i fizycznie walka. Wielu chorych upatruje swojej szansy na zgubienie kilogramów w metodzie sleeve, czyli rękawowym zmniejszaniu żołądka. Jedną z osób, które zdecydowały się na takie rozwiązanie, jest Anna Rumocka-Woźniakowska. Opowiedziała nam o tym, co przyczyniło się do podjęcia decyzji o operacji oraz, jak zmieniło się jej życie.
Twoja historia może inspirować i dodawać otuchy wielu chorym. Opowiesz, co było przyczyną podjęcia walki o siebie?
Anna Rumocka-Woźniakowska: Do podjęcia decyzji, o poddaniu się operacji bariatrycznej, przyczyniła się w największej mierze moja wieloletnia walka z otyłością. Toczyłam ją przez całe dzieciństwo, okres dojrzewania oraz w dorosłym życiu. Problem przekładał się też na starania o zajście w upragnioną ciążę. Próbowałam parę lat, jednak choroby, na które cierpiałam, tj. niedoczynność tarczycy, pcos, insulinooporność, hiperprolaktynemia, hiperinsulinizm, negatywnie wpływały na moje cykle menstruacyjne oraz uniemożliwiały zajście w ciążę i jej utrzymanie. Stosowałam kuracje hormonalne, rozważaliśmy z mężem in vitro. Tak bardzo chciałam zostać matką…
Jeśli chodzi o samą walkę z kilogramami, szczególnie trudnym okresem było dla mnie dzieciństwo, kiedy inne dzieci dokuczały mi z powodu mojej tuszy. Kolegowałam się głównie z chłopakami, ponieważ dziewczyny nie chciały mieć grubej koleżanki. Z racji tego, że byłam najwyższa z klasy i największa, koszmarem były dla mnie lekcje wf- u. Do tej pory pamiętam, że jako dziecko nawet numer buta miałam największy.
I chociaż w szkole średniej było mi już dużo łatwiej, jeśli chodzi o kontakty z innymi (chodziłam do wieczorówki, gdzie uczęszczały osoby w różnym wieku, bardziej tolerancyjne niż dzieci), to jako dorosła kobieta również słyszałam nieprzyjemne komentarze na temat swojej wagi. Największa waga, jaką miałam, to 140 kg przy 176 cm wzrostu. Miałam więc z czym walczyć.
Kiedy po kilku latach leczenia zaszłam w kolejną ciążą, bliźniaczą, moja ginekolog zwróciła się do mnie słowami, których nie zapomnę do końca życia: „Taka gruba, a chciała w ciążę zachodzić?”. Dodała, że będę rośliną i wyląduję w szpitalu. Tak bardzo przejęłam się tymi okrutnymi słowami, że niestety poroniłam bliźniaki. Tę stratę będę nosić do końca życia w sercu. Jestem tego pewna.
Moje pragnienie posiadania dzieci było prawdopodobnie w dużej mierze spowodowane tym, że sama jestem jedynaczką. Dlatego mimo przeciwności walczyłam dalej o to, by stracić zbędne kilogramy, polepszyć stan zdrowia i jeszcze raz zaryzykować zajście w ciążę.
Trzy lata temu moja starsza córka (obecnie 6 lat), Julia, poszła do przedszkola. Któregoś dnia, kiedy wchodziłam po schodach, usłyszałam, jak inne dziecko spytało ją: „Dlaczego twoja mama sapie, jak lokomotywa?”. Julia obroniła mnie, mówiąc, że kocha mamę taką, jaka jest. To również stanowiło dla mnie bodziec do tego, by coś zmienić w swoim życiu.
Najpiękniejsze słowa, jakie można usłyszeć od dziecka. Brawa dla Twojej córeczki. Wracając do operacji, czy każdy otyły człowiek może poddać się takiemu zabiegowi?
Anna Rumocka-Woźniakowska: Nie każdy może poddać się operacji bariatrycznej. Trzeba się do tego gruntownie przygotować, a nie iść pod nóż prosto z ulicy. Aby osoba otyła została zakwalifikowana do operacji, musi przejść przez procedurę i na jej podstawie uzyskać zgodę na operację. Po pierwsze wykonuje się konkretne badania: usg brzucha, gastroskopię. Jeśli ktoś choruje na niedoczynność lub nadczynność tarczycy, potrzebna jest opinia od endokrynologa. Jeżeli choruje na serce lub nadciśnienie musi przedstawić opinię kardiologa. Jeśli cierpi na cukrzycę lub insulinooporność – zaświadczenie od diabetologa. Trzeba również mieć aktualne szczepienia i podjąć współpracę z dietetykiem. Kondycja psychiczna jest równie ważna, jak stan zdrowia fizycznego, dlatego konieczne jest uzyskanie pozytywnej opinii psychiatry lub psychologa.
Uważam, że ostatni wymóg jest istotny, ponieważ pomaga ocenić pacjenta i jego podejście do zmian, które zajdą po operacji. Operacja bariatryczna zmienia życie o 180 stopni i człowiek otyły musi być tego świadomy. Musi też pamiętać, że, tak jak w przypadku każdej innej operacji, zdarzają się powikłania.
Skąd dowiedziałaś się o metodzie, która, jak mówi wiele osób, umożliwia powrót do „normalnego życia”?
Anna Rumocka-Woźniakowska: O operacji bariatrycznej wspomniał mi mój lekarz rodzinny. Potem zaczęłam szukać informacji na własną rękę. Czytałam artykuły, dołączyłam do grup na Facebooku. To tam znalazłam treści dotyczące tego typu operacji oraz przekonałam się, jak ludzie wyglądają przed i po zastosowaniu tej metody. Postanowiłam napisać do kilku osób prywatne wiadomości na Messengerze. Zapytałam, czy żałują operacji oraz poprosiłam o opisanie, jak wygląda procedura kwalifikacji do zabiegu. Udało mi się też uzyskać zdjęcia metamorfoz przy zgubieniu np. 60 kg. Wszystko to było dla mnie dowodem na to, że warto podjąć ryzyko.
Jak należy się przygotować do tak poważnego zabiegu na własnym ciele i psychice?
Anna Rumocka-Woźniakowska: Jeśli chodzi o ciało, to każdego pacjenta czeka sporo ruchu oraz badań, a także wizyt u dietetyka i chirurga bariatrycznego. Metoda sleeve to nie jest pójście na łatwiznę, jak może twierdzić wiele osób. To wielka zmiana w życiu. Otwiera furtki do kolejnych drzwi i to od nas samych zależy, dokąd dojdziemy i jak się do tej drogi przygotujemy.
Aby odpowiednio przygotować się psychicznie, tak jak wspomniałam wcześniej, potrzebna jest rozmowa z psychiatrą lub psychologiem. To ona pozwala ocenić, czy jesteśmy gotowi zmienić styl życia oraz nawyki żywieniowe po operacji, a także, czy będziemy w stanie odpowiednio przygotować się do niej. Już przed zabiegiem przechodzi się na dietę, aby zregenerować wątrobę i oczyścić trochę organizm. W moim przypadku była to dieta 700 kcal.
Z emocjonalnego punktu widzenia, najważniejsze jest wsparcie bliskich, a szczególnie rodziny. Ja miałam to szczęście, że moi rodzice poparli moją decyzję o rękawowym zmniejszeniu żołądka. Wspierali mnie przed operacją, gdy ważyłam 136,5 kg i wspierają teraz, kiedy ważę 78 kg. Siłą napędową do wszelkich zmian, jakie zaszły w moim życiu były jednak dzieci. To ich widok sprawił, że sięgnęłam po swoje marzenia.
Z ogromną miłością mówisz o swoich bliskich. Czy opowiesz nam, jak wyglądał dzień operacji? Wiele osób na pewno zastanawia się, jak to wszystko przebiega w praktyce.
Anna Rumocka-Woźniakowska: Metodę SLEEVE, czyli rękawowe zmniejszanie żołądka, wybraliśmy wspólnie z chirurgiem. Zabieg wykonywany jest laparoskopowo. Krótko mówiąc, jest to usunięcie ok. 85% powiększonego żołądka i pozostawienie fragmentu tak, że staje się on cienką rurką. Odcięty przez staplery fragment żołądka usuwany jest poza nasz organizm. Dzięki metodzie laparoskopowej człowiek szybciej do siebie dochodzi. Rany się lepiej goją. Cały zabieg odbywa się w znieczuleniu ogólnym. Po operacji jest również sprawdzana szczelność nowego żołądka.
Moja operacja została wyznaczona na 30 lipca 2019 roku. Dzień wcześniej spotkałam się na dworcu z koleżanką, którą poznałam na jednej z grup i która również miała przejść taki zabieg. Pamiętam, że kiedy dotarłyśmy do szpitala, pani oddziałowa Marzena od razu, z uśmiechem na ustach, pokazała mi moją salę, a także poinformowała, do kiedy mogę pić i jeść. Chciałam podkreślić tutaj, że szpital przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie ma bardzo dobre warunki i miły, pomocny personel medyczny.
W dniu operacji zgodnie z wymogami, założyłam pończochy uciskowe. Zastanawiałam się, czy wybudzę się z narkozy, ale myślę, że chyba każdy pacjent się tego obawia. Tuż przed zabiegiem zadzwoniłam do rodziców, męża i córki, by powiedzieć, że ich kocham.
Na sali operacyjnej podłączono do mnie te wszystkie kabelki, a nade mną wisiała duża, okrągła lampa. Pamiętam jeszcze, że pewien uśmiechnięty doktor kazał mi liczyć do trzech i… zasnęłam. Obudziłam się po trzech godzinach w nowym wcieleniu.
Czy metoda, której zawierzyłaś, zmieniła Twoje życie?
Anna Rumocka-Woźniakowska: Zdecydowanie tak. Zmniejszony żołądek umożliwia mi spożywanie pokarmów o objętości do ok. 150 ml. Dużym plusem przy tej metodzie jest to, że w wyciętej części żołądka był produkowany hormon głodu tzw. grelina. Uczucie głodu, które mnie od lat męczyło, jest znacznie mniejsze. Chęć sięgania po kolejne przekąski jest słabsza niż wcześniej.
Najważniejsze jest dla mnie to, że dzięki operacji mam trójkę dzieci, w tym dwójkę po CHLO (chirurgicznym leczeniu otyłości), podczas gdy nie dawano mi szans na zajście w ciążę. W pierwszej ciąży po operacji bariatrycznej schudłam 61 kilogramów! Owszem była to ciąża wysokiego ryzyka. Na wizyty w szpitalu musiałam stawiać się co dwa tygodnie, przyjmowałam leki, zastrzyki podtrzymujące ciążę i większość czasu po prostu leżałam plackiem. Wszystko to robiłam wg zaleceń ginekologów z Kliniki na Pomorzanach w Szczecinie. Tylko tam zgodzili się objąć mnie opieką po operacji, jaką przeszłam. Wcześniej czerech ginekologów odmówiło prowadzenia ciąży.
Ze względu na to, iż planowano usunąć mi po ciąży macicę, ginekolog wykonał ponowne badania. Nie miałam prawego jajnika, ale moje wyniki się poprawiły. A ponieważ nie miałam już nadciśnienia, cukrzycy, tachykardii, dostałam zielone światło na to, aby po raz ostatni spróbować zajść w ciążę. Znowu zaryzykowałam. Zgodnie z powiedzeniem: „Ten kto nie ryzykuje, nie pije szampana”.
Zawierzyłam się też bardzo w modlitwie. Nie jestem osobą, która chodzi co niedzielę do kościoła, ale wierzę w Św. Ritę. Uważam, że to też mi pomogło. Niektórzy powiedzą może, że za szybko, ale ponownie zaszłam w ciążę. Drugą po CHLO. Udało się. Moje marzenia spełniły się po raz kolejny.
Jak teraz wygląda Twoje życie?
Anna Rumocka-Woźniakowska: Mam upragnionego synka oraz dwie wspaniałe, piękne dziewczynki. Moje zdrowie znacznie się poprawiło. Nie czuję już zbędnego balastu, który przeszkadzał mi rano wstać z łóżka, jakim było moje ciało. Wyglądam lepiej i czuję się lepiej. Mam wyższą samoocenę, nie wstydzę się swojej kobiecości, jestem pewniejsza siebie.
Nie żałuję ani jednej sekundy, jeśli chodzi o poddanie się operacji. To moje życie i moje wybory. Dzięki nim jestem tu, gdzie jestem.
Link do zrzutki, by zebrać środki na wydanie drugiej książki na temat GB: https://zrzutka.pl/ujhunv