„Gdy upadniesz, zrób to, co robi dziecko: wstań i biegnij dalej”

Terapeutka, pasjonatka tańca, zakochana w świecie i ludziach. Jej życiową misją jest pomoc tym, którzy są pogubieni w swoich emocjach i trudnej codzienności. Wychodzi z założenia, że po każdym upadku można się podnieść i pobiec dalej. Poznajcie Małgorzatę Słomian.

M.M.: Witaj Gosiu. Wiem, że jesteś terapeutką uzależnień. Na swoim profilu udzielasz wskazówek i wsparcia osobom, które go potrzebują. Budujesz markę kompetentnej i gotowej do udzielenia pomocy ekspertki. Kim jest prywatnie Małgorzata Słomian? 

M.S.: Prywatnie jestem osobą ciekawą świata i ludzi pełną emocji, które czasem trudno ukryć. Uwielbiam się uśmiechać, śmiać, miewam głupawki. Bardzo lubię robić prezenty i sprawiać innym niespodzianki. Rozmawiam ze zwierzętami i roślinami… Przesyłam im dobrą energię. „Rozkminiam” też ludzi… Lubię to, chociaż nie uważam, że wiem lepiej. Jestem raczej ciekawa, skąd wziął się ich sposób myślenia albo, jak to jest, że sobie z czymś nie radzą. Dużo się uczę. Wbrew pozorom, że to ja pomagam moim klientom, bywa i tak, że oni pomagają mnie, np. spojrzeć inaczej na świat. Uważam, że od każdego człowieka można się czegoś nauczyć. 

M.M.: Domyślam się, że takie motto, jak Twoje: „Gdy upadniesz, zrób to, co robi dziecko: wstań i biegnij dalej”, nie bierze się znikąd. Co sprawiło, że te słowa stały się dla Ciebie drogowskazem?

M.S.: Wiem, że ludzie upadają. Popełnianie błędów i przyznawanie się do nich, nie jest słabością, lecz wyrazem siły. Jeszcze większą siłą jest, podnieść się i biec dalej. Nie poddawać się. Wiele razy w życiu upadałam… Wiele razy leżałam, myśląc, że nie mam już po co wstawać. Niekiedy, aby się podnieść, potrzebowałam pomocy innych. Jednak myślę, że mimo wszystko gdzieś tam we mnie drzemała siła. W końcu byłam w stanie się podnieść. Tak samo jest z innymi. Oni też mogą powstać nawet po najdotkliwszym upadku.

Wiem, że każdy upadek może być lekcją… Podnoszę się już coraz łatwiej i szybciej… Otrzepuję kolana i biegnę dalej. Taka postawa bardzo mi przypomina to, jak zachowuje się dziecko, które mimo upadków ciągle się podnosi i próbuje… Chwilę popłacze, porozpacza, jednak szybko wstaje i idzie dalej. Bardzo lubię obserwować najmłodszych i uważam, że my, dorośli, możemy się od nich wiele nauczyć, np. spontaniczności, otwartości w wyrażaniu uczuć i sygnalizowaniu tego, czego chcemy, potrzebujemy, a przede wszystkim szczerości.

M.M.: Jesteś terapeutką uzależnień. Na co dzień spotykasz się z ludźmi, którzy borykają się z problemami związanymi m.in. z alkoholem. Co powoduje, że ludzie przychodzą do Ciebie po pomoc? 

M.S.: Ludzie szukają pomocy z różnych powodów. Część nie może poradzić sobie z problemami. Są tacy, którym sypie się związek, zostają wyrzuceni z pracy, mają dość swojego życia. Jeszcze inni zaczynają zachowywać się agresywnie lub rodzina stawia im warunek terapia albo… Powodów może być mnóstwo, jednak wspólną cechą jest pojawiający się kryzys w jakiejś sferze życia. 

Najczęściej pracuję z osobami żyjącymi w toksycznych relacjach bądź mających problemy w związkach albo z samym sobą. Osoby uzależnione szukające pomocy, najczęściej przychodzą po cudowną pigułkę, która pozwoli im nie pić, ale niestety takiej nie ma. Trzeźwienie to ciężka praca nad sobą, swoimi emocjami, tym, co siedzi głęboko i jest zagłuszane alkoholem. 

M.M.: Co powinny usłyszeć osoby, będące w związkach z osobami uzależnionymi? 

M.S.: Osoby będące w relacji z osobami uzależnionymi powinny przede wszystkim wiedzieć, że uzależnienie najbliższych nie jest ich winą. Powinny zrozumieć, że osoba, która pije, robi to, bo ma jakiś problem w sobie, z czymś sobie nie radzi. 

Często osoby współuzależnione żyjące z uzależnionymi (a nie osoby, które same są uzależnione lub odpowiedzialne za uzależnienie innych – choć czasem tak się to kojarzy) obwiniają siebie i robią wszystko, co mogą, aby osoba pijąca wyszła z nałogu. Tak naprawdę to nie od nich zależy. Współuzależnieni mają wpływ tylko na siebie i swoje zachowanie. Kiedy przychodzą do mnie, uświadamiam im, że w pierwszej kolejności muszą zadbać o siebie. 

M.M.: Jak reagują na takie słowa?

M.S.: Często nie rozumieją, co to znaczy zadbać o siebie, bo nauczyły się troszczyć jedynie o innych. Nie znają swoich potrzeb, granic, praw. Dlatego nieumiejętność zadbania o siebie jest tak ważna. 

Osoby współuzależnione po kontakcie z terapeutą bardzo często czują ulgę, bo zaczynają rozumieć, że nie są winne uzależnieniu partnera.

M.M.: Spotkania z klientami na pewno nie są łatwe. Jak radzisz sobie z tymi wszystkimi trudnymi emocjami? Jak odzyskujesz równowagę po szczególnie wyczerpujących sesjach? 

M.S.: Sesje rzeczywiście potrafią być bardzo wyczerpujące. W trakcie spotkań słyszę wiele trudnych historii, towarzyszę w różnych emocjach. Nie jestem jednak jak gąbka. Nie nasiąkam nimi. W innym wypadku nie mogłabym być terapeutką. Wykształciłam w sobie umiejętność oddzielania tego, co moje, od tego, co czyjeś. Wymagało to ode mnie treningu oraz poznania siebie. 

Jestem osobą wysoko wrażliwą, więc było mi trudno, ale dzięki własnej terapii udało się to osiągnąć. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś bez samopoznania, przepracowania swoich zranień, zrozumienia samego siebie i tego, co się w nim dzieje, mógł wykonywać zawód terapeuty. Wtedy mógłby, jak gąbka, przejmować uczucia i problemy innych. 

Terapeuta powinien być empatyczny, ale ma być też wsparciem. Kimś, kto będzie stał mocno na nogach, żeby dać oparcie osobie będącej w kryzysie. Empatia nie polega w moim odczuciu na tym, żeby czuć za kogoś, tylko żeby rozumieć, co ktoś czuje i po prostu być obok. 

Moim sposobem na odreagowanie jest muzyka i taniec-połamaniec. Od dziecka była to dla mnie forma wyrażania emocji. I czasem w taki właśnie sposób odzyskuję równowagę. Bywa też tak, że potrzebuję porozmawiać z kimś z mojej branży o tym, co się ze mną działo podczas sesji, bo zdarza się, że omawiany temat dotyczył mnie personalnie. Korzystam również z pomocy mojej cudownej terapeutki. Pozdrawiam serdecznie Karolinę!

M.M.: Dzieci po upadku dalej biegną odkrywać świat. Dokąd Ty biegniesz? Jakie masz marzenia? 

M.S.: Ach… Dokąd ja biegnę? Przed siebie. Wychodzę z założenia, że życie jest przygodą. Dzieje się w nim tyle ciekawych rzeczy i tylko ode mnie zależy, jak je wykorzystam. Mam marzenia małe i duże… Na pewno chcę pomagać ludziom, szczególnie kobietom będącym w trudnych relacjach, mającym problemy z partnerem czy z samą sobą. Marzę o podróżach, o silnym mężczyźnie przy moim boku, o spotkaniach z najbliższymi, plaży i piasku i o spotkaniu z Magdaleną w realu.

M.M.: Życzę Ci spełnienia tych planów! I bardzo dziękuję za rozmowę.

M.S.: Dziękuję!

Podobne artykuły

One Comment

  1. O Małgorzato!
    Jesteś jeszcze „fajniejsza” niż mi się wydawało 😉.
    Świetny wywiad – dziewczyny 😊…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *