„Czasami klasyczne in -vitro to za mało, aby zostać matką” – wywiad z Moniką Nowacką

monika nowacka

Czy w powieści obyczajowej można poruszać trudne tematy? Oczywiście! Wie o tym Monika Nowacka, autorka książki „Inkubator”. W szczerej rozmowie z redakcją Świata Kobiecej Mocy porusza kwestię heroicznej walki wielu kobiet o możliwość bycia mamą.

Witaj Moniko. Dziękuję Ci, że zgodziłaś się na rozmowę. Czy mogłabyś przybliżyć naszym czytelniczkom, czym się na co dzień zajmujesz? Kim jest Monika Nowacka?

M.N.: Od ponad dziesięciu lat, wraz z rodziną, mieszkam we Frankfurcie nad Menem.
W Polsce ukończyłam polonistykę, w Niemczech kosmetologię i od kilku miesięcy prowadzę tutaj własny salon kosmetyczny.

Na co dzień mam kontakt z wieloma kobietami. Pomagam im odkryć nie tylko zewnętrzne, ale również wewnętrzne piękno, harmonizujące z duszą i emocjami.

Oprócz bycia kosmetologiem jestem przede wszystkim mamą dwóch wspaniałych córek. Staram się przekazać im ważne przesłanie, aby wierzyły w siebie, zaufały własnej intuicji i sercu, by kochały siebie i drugiego człowieka.

Jestem kobietą, jak miliony innych. Chociaż każda z nas jest inna, ale odczuwamy niemal identyczne emocje. Podobnie kochamy, tęsknimy, smucimy się, czy marzymy.

Doceniam każdy dzień bez względu na to, czy świeci słońce, czy pada deszcz. Z natury jestem optymistką.

Niedawno ukazała się Twoja książka pt. „Inkubator”. Z opisu wynika, że jest opowieść o kobiecie, która mimo diagnozy przedwczesnej menopauzy poszukuje nowoczesnej metody medycznej prokreacji. Chce spełnić swoje największe marzenie: zostać matką. Skąd pomysł na tak trudną emocjonalnie powieść? Dlaczego zdecydowałaś się ją napisać? 

M.N.: Inkubator mieści się w kanonie literatury kobiecej. Nie chodziło mi o napisanie pracy naukowej na temat metody in vitro. Od początku zależało mi na tym, aby ukazać kondycję kobiecej psychiki i to, ile jest ona w stanie udźwignąć.

Na przykładzie głównej bohaterki przybliżam nie tylko problem kobiecej niepłodności, ale przede wszystkim ukazuję tęsknotę i rozterki podczas starań o urodzenie własnego dziecka.
Moja druga córka przyszła na świat dzięki ingerencji medycznej prokreacji. Jestem niezmiernie wdzięczna, że nauka oferuje nam szansę zostania rodzicem. Doskonale wiem, co czują kobiety, oczekujące magicznych dwóch kresek. Znam smak łez porażki, nieudanego transferu, czy pustkę w sercu powodującą stan nieopuszczającej żałoby.

monika nowacka in vitro

Zebrane doświadczenia ubrałam w piękną historię o tęsknocie, samotności i miłości do mikroskopijnego ziarenka, którego kod genetyczny będzie inny od kodu genetycznego matki, która go urodzi. Zależało mi, aby dać kobietom nadzieję i spowodować, by nie obwiniały się za swoją niepłodność, lecz były wytrwałe i cierpliwe. Chce przekazać im, aby odważyły się wsłuchać w swój wewnętrzny głos i nie bały podjąć ostatecznej decyzji, kiedy rozpoczną leczenie.

Czy mogłabyś przybliżyć, czym różni się metoda, której poddała się bohaterka od in vitro?

M.N.: Choroba niepłodności, to choroba społeczna, która coraz częściej dotyka młodych osób. Jej przyczyną są nie tylko choroby endokrynologiczne czy autoimmunologiczne, ale również zrosty po przebytych zabiegach czy operacjach w okolicach układu rozrodczego, niedrożność jajowodów, przedwczesne zanikanie jajników odpowiedzialnych za produkcję komórek jajowych czy przebyta chemioterapia.

Po roku niepomyślnych starań o ciążę lekarz ginekolog zazwyczaj kieruje przyszłych rodziców do kliniki niepłodności na specjalistyczne badania. Oprócz badań hormonalnych u kobiet, u mężczyzn sprawdza się parametry nasienia.

Główna bohaterka „Inkubatora” podchodzi do zabiegu in vitro. Nie chcę zdradzać, co wydarzy się dalej, mogę tylko wspomnieć, że czasami klasyczne in vitro to za mało, aby zostać matką.

Obecnie istnieje wiele innych wspomagających metod medycznej prokreacji. Jedną z nich jest adopcja komórek jajowych obcej kobiety. Pacjentka decydując się na nią, dowiaduje się, ile lat ma dawczyni (przeważnie nie więcej niż 25), a nawet jakiego koloru ma oczy lub włosy.

Niewtajemniczeni w temat często używają terminu surogatka. To błędne określenie. Surogatka użycza swojego ciała, aby urodzić dziecko biologicznym rodzicom. Adopcja komórek jajowych polega na skorzystaniu z materiału genetycznego obcej kobiety, który jako zarodek trafi do macicy kobiety, u której nie jest możliwe zapłodnienie w sposób naturalny.

Dziękuję za wyjaśnienie. Metody medycznej prokreacji mogą budzić kontrowersje. Co odpowiedziałabyś na zarzuty/argumenty, że jeśli ktoś marzy o byciu rodzicem, to może adoptować dziecko? 

M.N.: W Polsce temat in vitro niestety wciąż budzi wiele kontrowersji. Szkoda. Uważam, że medyczna prokreacja powinna stać na równi z transplantacją ratującą ludzkie życie. Jeśli kardiolog przeszczepia pacjentowi nowe serce, nikt go nie krytykuje, mówiąc, że zabawia się w Boga i ratuje ludzkie życie.

Procedura adopcyjna w naszym kraju jest długa i skomplikowana. Kandydaci muszą spełnić wiele wymagań. Choć polskie prawo nie przewiduje górnej granicy wieku dla osób pragnących przysposobić dziecko, z praktyki wiemy, że młode osoby mają większą szansę na otrzymanie pozytywnej decyzji. Dodatkowo przyszli rodzice muszą być w związku małżeńskim. Co w takim razie z kobietami gotowymi na to, by samotnie wychować dziecko?

Kobiety dowiadując się o diagnozie niepłodności, zwykle rozpoczynają leczenie. Podchodzą do kolejnych prób. Oczekują, pełne nadziei, że następny transfer zakończy się pomyślnie. Lata mijają i niekiedy okazuje się, że na adopcję jest już za późno. Czy mają wtedy odrzucić pragnienie macierzyństwa?

Setki kobiet dowiadując się, że nie mogą zajść w upragnioną ciążę w sposób naturalny, nie potrafi zabić w sobie tęsknoty bycia matką. Obsesyjnie, być może egoistycznie walczą, aby doświadczyć pięknego stanu ciąży od pierwszych symptomów do bóli porodowych. Moim zdaniem mają do tego jak największe prawo!

Kobiety potrafią być dla siebie nawzajem niesamowitym wsparciem, inne subtelnie wbijają mentalne, emocjonalne szpile. Co chciałabyś przekazać tym, które pragną zostać mamą, a z różnych przyczyn nie mogą? Tym, które próbują i co miesiąc płaczą z bezsilności, rozpaczy, wściekłości, kiedy zamiast zobaczyć upragnione dwie kreski, muszą biec do apteki po tampony?

M.N.: Bardzo ważne jest, by trafić do dobrego lekarza. Specjalistyczne badania, a później obserwacja miesięcznego cyklu powinny iść w parze ze zdrowym odżywianiem. Jeśli ustalono niepłodność idiopatyczną, czyli nie stwierdzono przyczyny utrudniającej naturalne poczęcie, zaleca się odrzucić węglowodany, wprowadzić ruch i wypoczynek.

Wiele słyszy się złotych rad typu: „Wycisz się. Odpuść. Poczekaj. Będzie dobrze”. Kobiety walczące od miesięcy czy lat, są bardzo wyczulone na takie sformułowania. Nie potrafią tak po prostu przestać myśleć o porażce i pustce we własnym sercu.

Ja tłumaczyłam sobie, że moje ziarenko czeka tylko na odpowiedni czas. Kiedy trzydziestoletnia kobieta płacze, że nie ma więcej siły, by walczyć, powtarzam jej: „Jesteś jeszcze młoda! Ja urodziłam w wieku 39. Masz jeszcze czas!”.

Należy też pamiętać, że każda kolejna stymulacja hormonalna osłabia kobiecy organizm. Jeżeli czwarte czy piąte podejście do transferu kończy się porażką, może lepiej rozważyć skorzystanie z adopcji komórek młodszej kobiety?

W książce „Inkubator” wspominam o tej metodzie. Oczywiście temat niepłodności jest obszerny, ale współczesna nauka daje przyszłym rodzicom ogromną szansę. Dodam, że dzięki metodom wspomaganej reprodukcji na świecie urodziło się niemal 10 milionów dzieci.

Jakie słowa skierowałabyś do kobiet, które swoimi radami, komentarzami, postawą ranią inne?

M.N.: Myślę, że ludzie nieakceptujący naukowego postępu, nigdy nie zrozumieją pragnień kobiet, dla których urodzenie własnego dziecka, jest najważniejszą drogą do kobiecego spełnienia. Krytykują ci, którzy nie potrafią uszanować drugiego człowieka. To pokazuje, że sami są bardzo zagubieni i samotni.

Uważam, że każdy ma prawo wyboru. Każdy ma prawo walczyć o własne szczęście. Każda z nas, jeśli chce, zasługuje na szansę usłyszenia słowa: „Mamo”.

Kiedyś ktoś mi powiedział, że jeśli nie mogłam naturalnie zajść w ciążę, to widocznie Bóg tak chciał. Odpowiedziałam wtedy, że Bóg kocha wszystkie dzieci. Ofiarował nam rozum i wiedzę, abyśmy przecierali szlaki. Od początku doskonale wiedział, jak nasz świat będzie wyglądał. Jeśli nie ma nic przeciwko transplantologii ratującej ludzkie życie, tym bardziej nie ma nic do narodzin kolejnego dziecka. Takie jest moje zdanie.

Wypowiadasz się z dużym szacunkiem i zrozumieniem o innych. Możemy sobie tylko życzyć, by przyjęli podobną postawę. Ostatnie pytanie: jakie cele do zrealizowania są jeszcze na Twojej liście? O czym marzysz?

M.N.: Ukończyłam pisanie kryminału psychologicznego, którego akcja toczy się m.in. w Doniecku. Zbierałam się do wysłania propozycji wydawniczej do wydawnictw, gdy wybuchła wojna.

Obecnie jestem zmuszona zmienić perspektywę fabuły. Przypuszczenia realnej wizji wojny zastąpię obecną, namacalną sytuacją. Wydanie kolejnej książki to jedno z moich marzeń twórczych. Inne, bardzo ważne, to być zdrową i nie przestawać się uśmiechać.

I tego Ci właśnie życzę. Bardzo dziękuję za rozmowę!

M.N.: Dziękuję!

Podobne artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *