„W życiu piękne są tylko chwile…” – o sukcesach, codzienności i kobiecej mocy w rozmowie z Kasią Kołeczek

Katarzyna Kołeczek – aktorka telewizyjna, teatralna, lektorka, gwiazda programu „Twoja twarz brzmi znajomo”. Prywatnie: ciepła, życzliwie nastawiona do ludzi i świata mama przeuroczej Mani. Nie boi się wyzwań, a do każdego z nich podchodzi z otwartością i uśmiechem. W rozmowie z Magdaleną Madejską zdradza, co pomaga jej w osiąganiu celów, czym jest dla niej kobieca moc, z jakich osiągnięć jest szczególnie dumna oraz co nadaje wartość jej życiu.

M.M. – Kasiu, jesteś aktorką serialową i teatralną, lektorką audiobooków. Działasz nie tylko w Polsce, ale też w Wielkiej Brytanii. Wiele osób powiedziałoby: kobieta sukcesu. Co Ty osobiście uważasz za swój największy sukces?

K.K. – Tak prywatnie za swój największy sukces uważam urodzenie mojego dziecka i to, że mam fantastyczną rodzinę: córeczkę i narzeczonego. Nie mogę też nie wspomnieć o naszym jedenastoletnim psie, którego traktujemy jako równie ważnego w naszej rodzinie.

Z kolei moim największym zawodowym sukcesem jest to, że nie boję się nowych wyzwań. Kiedy coś pojawia się na mojej zawodowej drodze, zawsze to rozważam. Nawet jeżeli na pierwszy rzut oka wydaje mi się to ryzykowne, to zawsze muszę się z tym przespać, wgryźć, pomyśleć, czy na pewno nie da się z tego wyciągnąć czegoś dobrego, czy nie mogłabym zrobić z tego takiej swojej perełki. Aczkolwiek zazwyczaj wybieram intuicyjnie i idę za głosem serca.

Wiesz, tak sobie teraz myślę, że te największe sukcesy są jeszcze przede mną. 🙂

M.M. – Skoro te największe sukcesy są jeszcze przed Tobą (w co głęboko wierzę), to co chciałabyś osiągnąć? O czym marzysz?

K.K. – Na pewno marzę o tym, żeby się rozwijać aktorsko, żeby grać w fajnych projektach… Marzą mi się filmy fabularne, marzy mi się festiwal w Gdyni – żeby wziąć udział w tym festiwalu nie jako obserwator, ale jako uczestnik. Hmm… czasami nawet myślę, że marzy mi się Hollywood. Nie w takim sensie, żeby tam mieszkać, ale żeby tam pojechać, zetknąć się z tym rynkiem, do którego też w pewien sposób mi blisko, bo ciągle napotykam na swojej drodze gwiazdy Hollywood: m.in. Colina Firtha czy Rene Zellweger. Chciałabym zobaczyć, jak się tam pracuje.

M.M. – Powiedz, co pomaga Ci w osiąganiu celów?

K.K. – Na pewno konsekwencja. Jestem konsekwentna, czasami do bólu. To znaczy nie odpuszczam i jeżeli nawet mam jakiś słabszy moment i na przykład z kimś się nie zgadzam, z kimś się pokłócę, to odchodzę tylko na chwilę, żeby ochłonąć i wracam do tematu.

Równie konsekwentnie staram się też budować moją karierę aktorską. Nie odpuszczając. I nawet jak przychodzi taki moment, że mam mnóstwo propozycji, a w karierze aktora zazwyczaj tak jest, że praca przychodzi falami, to stanę na rzęsach, żeby to pogodzić.

I tak samo jak nie odpuszczam w pracy, to nie odpuszczam także mojego macierzyństwa – stawiam granicę i często mówię: „Jestem dostępna, ale do 16:00, bo o 16:15 odbieram moje dziecko z przedszkola i wtedy mnie nie ma. Wtedy jestem dla niej. I to jest nasz czas”.

M.M. – Jesteś lektorką. Twój głos można usłyszeć w takich audiobookach jak „O jedno cię proszę”, „Reputacja”, „Jeszcze będziesz szczęśliwa” czy „Birthday Girl”. Powiedz, co fascynuje Cię w pracy głosem? W byciu nie widzialną, tak jak na scenie lub przed kamerą, a tylko słyszalną?

K.K. – To jest bardzo ciekawa praca, którą odkryłam stosunkowo niedawno. Bardzo lubię czytać książki. Mam też takie poczucie, że pewnie nie sięgnęłabym po nie sama, więc mogę przeczytać je (na głos), a jednocześnie ten literacki świat wykreować własnym głosem. Jest to bardzo trudne, a zarazem szalenie ciekawe. Często wchodzę emocjonalnie w te powieści, zdarza się, że na przykład robimy przerwę, bo muszę się wypłakać.

Jednak kiedy słyszę, jak pozytywny jest odbiór tego, co czytam, to po prostu rosną mi skrzydła. To chyba jest najlepsza nagroda.

M.M. – Twoja kariera zawodowa wiąże się ze stałym kontaktem z innymi ludźmi. Często słyszy się, że kobieta kobiecie wilkiem, szczególnie w świecie biznesu. Zgadzasz się z tym?

K.K. – Tak, tak jest bardzo często. Ja tego doświadczyłam kilkukrotnie.  Często jest między nimi rywalizacja. Przyznam szczerze, że ja bardzo naiwnie do tego podchodzę. Zawsze daję kredyt zaufania na początku znajomości i po prostu wpuszczam ludzi do swojego życia, bo wychodzę z założenia, że są dobrzy. Dopiero kiedy widzę, że ktoś ma jakieś nieczyste intencje czy złe zamiary, to po prostu odchodzę – „zabieram swoje zabawki” i idę w swoją stronę.

Myślę, że te kobiety, które „innym są wilkiem”, czasami nie czują się dobrze same ze sobą. Może nie są szczęśliwe, może znajdują się w jakimś trudnym momencie i dlatego przenoszą to na inne kobiety, bo tak jest najłatwiej. Trudno mi się na to patrzy, bo ja żyję według zasady, że traktuję kobiety (mężczyzn zresztą również) tak, jak sama chcę być traktowana.

M.M. – A czym jest dla Ciebie kobieca moc?

K.K. – Hmm… Moją kobiecą mocą jest tak zwany multitasking. Czyli: wszechogarnianie rzeczy.  Ale myślę też, że w ogóle wielka, wielka siła drzemie w kobiecości i w nas kobietach. Uważam, że bardzo wiele z nas wydaje się nieuświadomionych w tym, jaką mają moc. Myślę też, że bardzo ważna jest sama kobiecość, żeby być w kontakcie z nią, ale też żeby z niej czerpać. Z naszej wrażliwości i z naszej siły. Bo przecież jesteśmy bardzo silne. I też myślę, że nawet w tej naszej wrażliwości tkwi ogromna siła.

Potrzebujemy jednak trochę czasu, żeby to zrozumieć. I też nie jest łatwo żyć w takim trochę męskim świecie. Wydaje się nam, że musimy być zawsze twarde, silne. To nieprawda.

M.M. – Wspominałaś, że nie boisz się wyzwań. Czy dlatego wzięłaś udział w programie „Twoja twarz brzmi znajomo”?

K.K. – Chyba tak.Myślę też, że była to pokusa rozwinięcia swoich skrzydeł na trochę innym polu. Zawsze marzyłam o śpiewaniu – od dziecka było mi to bardzo bliskie. Udział w programie wydawał mi się też fajnym zadaniem aktorskim, bo właściwie co tydzień miałam taką swoją małą premierę. Perspektywa tego, że mam tydzień, aby wypracować piosenkę i po tym tygodniu ją zaprezentować, była dla mnie szalenie ciekawa. Wcześniej też oglądałam ten program, podglądałam moich kolegów i podziwiałam ich za to, że są w stanie tak się zmienić: że nagle są w stanie brzmieć i wyglądać zupełnie jak ktoś inny. Ciekawiło mnie to i zastanawiałam się, czy ja też będę tak potrafiła.

M.M. – W życiu każdego z nas zdarzają się lepsze i gorsze dni. Jakie słowa towarzyszą Ci w trudnych momentach?

K.K. – Myślę, że „W życiu piękne są tylko chwile…” z piosenki Dżemu. To słowa, które przypominają mi o tym, by łapać te szczęśliwe chwile, bo, tak na dobrą sprawę, mamy ich w życiu bardzo mało. Takich chwil, że wszystko klika, że jesteśmy tu i teraz w szczęściu, w dobrobycie, w harmonii, w równowadze. Na ogół za czymś pędzimy, za czymś gonimy. Ja staram się te momenty szczęścia wręcz fotografować w mojej pamięci. Kiedy mam jakiś taki moment wielkiego szczęścia, spełnienia, to staram się na chwilę stanąć i pobyć sobie w tym.

M.M. – I takiej właśnie harmonii życzę jak najczęściej i Tobie, i naszym Czytelniczkom. Bardzo dziękuję Ci za rozmowę. Trzymam mocno kciuki za Twoje plany i, mam nadzieję, do zobaczenia w hollywoodzkich produkcjach!


Z Kasią Kołeczek rozmawiała Magdalena Madejska – pisarka, copywriterka, redaktorka portalu Świat Kobiecej Mocy, autorka bloga www.mojemysliukryte.com.

Bohaterkę naszego wywiadu znajdziecie na:

https://www.instagram.com/koleczek

https://www.facebook.com/kasia.koleczek

Podobne artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *