O rodzicielstwie zastępczym słów kilka…
Rodzina to najbardziej podstawowa i najbliższa człowiekowi grupa osób. To właśnie rodzina w dużej mierze warunkuje, kim jesteśmy i to w rodzinie dziecko powinno znaleźć miłość, poczucie bezpieczeństwa i stabilizację.
Niestety, często zdarza się tak, że w biologicznej rodzinie zdarzają się kryzysy na tyle poważne, że dzieci czasowo nie mogą się w niej wychowywać. Wtedy trafiają do różnych form opieki zastępczej: instytucjonalnej bądź rodzinnej. Instytucjonalne formy to placówki opiekuńczo-wychowawcze, regionalne placówki opiekuńczo- terapeutyczne, a także interwencyjne ośrodki preadopcyjne. W ramach rodzinnej pieczy zastępczej wyróżnia się natomiast rodzinne domy dziecka oraz rodziny zastępcze: spokrewnione, niezawodowe oraz zawodowe.
Tematyka rodzicielstwa zastępczego jest mi bliska od dawna. Przez pewien okres czasu pracowałam z rodzinami zastępczymi, wspierając je na tyle, na ile to było możliwe. To w pracy w Zespole ds. Pieczy Zastępczej poznałam Elżbietę Czerkacz – niesamowitą, mądrą i ciepłą kobietę, która przez wiele lat prowadziła rodzinny dom dziecka. W związku z tym, że 30 maja obchodziliśmy Dzień Rodzicielstwa Zastępczego, chciałabym przedstawić Wam tę niezwykłą postać.
M.M.: Pani Elu, gdyby miała się Pani przedstawić naszym czytelnikom kilkoma zdaniami, to jak by one brzmiały?
E.Cz.: Nie jest prosto przedstawić siebie. Bo według jakich kryteriów? Wiek, płeć, wykształcenie? Wiek: przekroczyłam siedemdziesiąt. Kobieta: bez wątpliwości Wykształcenie: wyższe pedagogiczne, zdobyte dyplomem magisterskim w wieku lat sześćdziesięciu.:) Poza tym: żona, matka, opiekun zastępczy w latach 2003-2014. Dodam jeszcze, że ciągle szukająca swoich odpowiedzi na nurtujące pytania życia.
M.M.: Czym dla Pani jest rodzicielstwo zastępcze?
E.Cz.: Jest to odpowiedź człowieka na dostrzeżoną, ważną potrzebę w świecie, z poczuciem, a wręcz wewnętrzną pewnością, że osobiście mogę na tą potrzebę odpowiedzieć i jej sprostać. U każdego może to być różna historia dostrzeżenia tematu, czy też usłyszenia zaproszenia w sercu. W naszym przypadku była to informacja w radio o restrukturyzacji domów dziecka i powoływania nowych struktur opiekuńczych, tj. rodzinnych. Złożyliśmy wniosek, przeszliśmy odpowiednie procedury i po odczekaniu niespełna dwóch latach, do swego domu przyjęliśmy czworo młodych ludzi w wieku gimnazjalnym. Taki był początek. Osobiście, wcześniej nie znaliśmy bezpośrednio żadnego opuszczonego dziecka.
M.M.: Co powiedziałaby Pani osobom, które być może zastanawiają się nad pełnieniem roli opiekuna zastępczego?
E.Cz.: Jeżeli osoby zastanawiają się, to znaczy, że są jakieś powody ku temu. Ważne żeby poznać możliwie głęboko swoje motywacje, ponieważ my na ogół bardzo słabo znamy siebie. Czasem warto zapytać innych, którzy będą w stanie szczerze odpowiedzieć, jak to widzą ze swojej perspektywy. Z mojej praktyki wynika, że często decyzja wynika że współczucia, czasem litości i wynikającej z tego potrzeby pomocy cierpiącemu dziecku.
Często jest jednak tak, że w tym biednym dziecku nieświadomie widzimy siebie sprzed lat, równie cierpiącego i skrzywdzonego i w tym momencie zrobilibyśmy wszystko, żeby ulżyć cierpieniu (problem w tym, że już trudno określić, sobie, czy też temu dziecku)? Jeżeli przejdziemy ten proces, a gdy jesteśmy w związku, jeżeli przejdziemy to we dwoje wystarczająco uczciwie i głęboko, wówczas można podejmować decyzje, które będą już ważyć na całym życiu. Życie zmieni się radykalnie i trzeba być na to gotowym.
M.M.: Największe wyzwania w byciu osobą, która podejmuje się bycia rodziną zastępczą/ prowadzenia rodzinnego domu dziecka?
E.Cz.: Tak jak wspomniałam wyżej, jest to gotowość na zmianę w dotychczasowym życiu. Jest to dość ostry zakręt. Zachwieją się dotychczasowe fundamenty i obrazy samych siebie. Zobaczymy siebie bardziej realnie, w tym to, że nie jesteśmy tacy fajni, jak zakładaliśmy. Brakuje nam wiedzy, wyrozumiałości i cierpliwości. Przekonamy się, że nie lubimy rodziny pochodzenia dziecka, że mamy odrazę do patologicznego systemu z którego wyszło, że stawiamy się wyżej, itd., itp…
A dziecko zamiast być wdzięczne, że ma „świetne warunki”, prowokuje, jest nie lojalne, zachowuje się w sposób, którego w swojej praktyce życiowej nie znaliśmy i nie widzieliśmy. Chce bliskości, ale odrzuca ją. Dostosowuje się, ale zachowuje dystans. To tylko część możliwych trudności z całego spektrum możliwości.
M.M.: Najpiękniejsze momenty, jakie pamięta Pani z czasu prowadzenia RDDz?
E.Cz.: Najpiękniejsze momenty, to momenty w których pokonywaliśmy i zwyciężaliśmy siebie. Myślę o nas i o przyjętych dzieciach. Ponad dekada życia i Wielka Podróż, i nie wiedzieć, kto był przewodnikiem i kto za kim podążał. Dzieci uczyły się od nas, a my od nich.
M.M.: Co powiedziałaby Pani tym, którzy są opiekunami zastępczymi i aktualnie przeżywają kryzys?
E.Cz.: Kryzysy, to szansa na nowe. Masz kryzys, szukaj sposobu i narzędzi, które pomogą Ci na zmianę perspektywy, na zmianę spojrzenia. Sam tego nie zobaczysz, nie jesteśmy lustrem dla samych siebie. Tylko w oczach Innego możesz zobaczyć i przyjrzeć się dokładniej. Zadanie które pełnisz jest wielkim wyzwaniem, ale też wielką szansę na piękne i bogate życie, chociaż trudne. Dodam jeszcze: pozwól sobie na odpoczynek, należy Ci się.
Magdalena Madejska
Wyrazy uznania dla Pani Elżbiety. Warto wsłuchać się w jej słowa i mocno je przemyśleć, nie tylko gdy rozważa się bycie rodziną zastępczą. Jest w nich mądrość dla nas wszystkich.