„1200 gramów szczęścia”

Dziś przychodzę do Was z recenzją książki 1200 gramów szczęścia” Marta Maciejewska. Zachęcam Was do przeczytania i sięgnięcia po tę powieść! Dlaczego? O tym przeczytacie poniżej. 

Kilka słów o fabule

Autorka przedstawia nam w swojej książce historię Emilii, która nie chce już dłużej pracować w warzywniaku. Pragnie spełnić swoje marzenie i zostać modelką. Idzie więc na casting i… udaje jej się, wygrywa. Rozpoczyna pracę w wymarzonym zawodzie, odnosi coraz większe sukcesy. Poznaje również Jakuba, który jest fotografem. I chociaż na początku nie darzą się sympatią, to wspólna praca z czasem wszystko zmienia i zostają parą. 

Jakiś czas później okazuje się, że kobieta jest w ciąży. Wydawać by się mogło, że pełnia szczęścia. Czego chcieć więcej, prawda? Niestety, los bywa przewrotny i nie pozwala długo cieszyć się prawidłowo przebiegającą ciążą. Zaczyna się dramatyczna walka o życie dziecka. Na domiar złego, wszystko to dzieje się w momencie, gdy panuje Covid. 

Tematem książki jest właśnie problem donoszenia ciąży oraz ratowanie życia skrajnego wcześniaka. Historia chwyta za serce, bo jest pokazana z punktu widzenia matki. Towarzyszymy bohaterce w tym, co przeżywa, wczuwamy się w jej sytuację, choć wiadomo: nigdy do końca nie będziemy w stanie zrozumieć w pełni drugiej osoby, jeśli nie doświadczymy tego samego, co ona.

„Pogładziła się po brzuchu i uświadomiła sobie, że jest pusty. Nie było już w nim jej dziecka. Czuła, jakby ktoś wyrwał jej serce. Jej córeczka, powód do istnienia, leżała na innej sali, walczyła o życie, a ona nie mogła być przy niej. Los brutalnie je rozdzielił. Była wściekła na życie, na to, że tak ją potraktowało, że to musiało spotkać właśnie ją, a jednocześnie z całego serca dziękowała medykom. Gdyby nie oni, nie udałoby się jej ani Julce.”

Historia, którą napisało samo życie

„1200 gramów szczęścia” to poruszająca serca, wywołująca łzy i, co ważne, prawdziwa historia. Autorka świetnie przekazała emocje, które podczas czytania przeżywamy wraz z nią. Czujemy się tak, jakbyśmy byli gdzieś blisko opisywanych wydarzeń. Ja zastanawiałam się też, co działo się w głowie i sercu autorki podczas pobytu w szpitalu, a także gdy pisała powieść i trzeba było wracać wspomnieniami do tych przykrych chwil. Takie rozdrapywanie ran musiało być bardzo trudne i bolesne. Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. 

Marta jest doskonałym dowodem na prawdziwość powiedzenia: „Co nas nie zabije to nas wzmocni”. Jej książka to piękna historia walki o życie dziecka i swoje. Autorka pokazała w niej, jak macierzyństwo i narodziny, które dla wszystkich powinny być szczęśliwe, radosne i kojarzyć się wyłącznie z czymś wspaniałym, mogą okazać się bardzo trudnym przeżyciem, wręcz walką o życie. Pojawia się pytanie: jak silna może być miłość? Marta udowadnia, że dla dziecka matka przetrwa wszystko.

Wielkie brawa i podziękowania należą się autorce za to, że postanowiła podzielić się z czytelnikami tym, co sama przeżyła. Marta jest dzielną i silną kobietą. Obie z Julką są cudownymi wojowniczkami, które bardzo dużo wycierpiały i którym życzę wszystkiego, co najlepsze!  

Dla kogo jest ta książka?

Jest to cudowna książka, pełna skrajnych emocji takich jak lęk, strach, obawa o to, co będzie, ale też radość i troska. Powieść może być swego rodzaju poradnikiem jak radzić sobie, gdy niespodziewanie ciąża z takiej, która przebiega wzorcowo, staje się zagrożeniem. Znajdziemy tu odpowiedź na pytania: „Co wtedy robić? Jak to przetrwać?”. Ta opowieść pomoże wielu mamom w podobnej sytuacji: będzie im łatwiej, gdy po nią sięgną i dowiedzą się, że nie są same w tym, co przeżyły. Dzięki niej zyskają nadzieję, że ich historia również skończy się dobrze. 

„Stan wcześniaka w pierwszej minucie jego życia został oceniony na zaledwie pięć punktów w dziesięciostopniowej skali Apgar, ale z każdą chwilą się poprawiał. Po paru minutach lekarz mógł przyznać noworodkowi już siedem punktów, a na samym końcu badania aż osiem. Medycy działali skutecznie. Pediatrzy włożyli dziecko do inkubatora i popędzili na oddział intensywnej terapii na oddziale neonatologii. Podłączenie pod respirator dawało większą szansę na przeżycie.”

To jednak godna uwagi pozycja nie tylko dla przyszłych mam. Tę książkę powinien przeczytać każdy: i kobieta, i mężczyzna, niezależnie od wieku. Nigdy nie wiemy, co nas spotka, bo życie potrafi zaskakiwać. Jednego dnia mamy wszystko, drugiego możemy nie mieć nic. Sięgając po książki, nie zamykajmy się na poważne i trudne tematy. Mówmy o nich głośno, aby dowiedzieli się o nich inni.

Marta Maciejewska – autorka o wielkim sercu

Zachęcam też wszystkich do kupienia i przeczytania książki, ponieważ półroczne honorarium z jej sprzedaży autorka oraz wydawnictwo przekazują na rzecz ratowania wcześniaków z Oddziału Neonatologii w Zielonej Górze.

„1200 gramów szczęścia” nie jest książką, o której łatwo zapomnicie. Zostanie ona w Was na długo po przeczytaniu. Jest wyjątkowa tak jak jej bohaterki, Emilia i Julia.

„- Wiesz, nie mam nic do dzieci. Generalnie to nawet mogłabym je mieć, ale przerażają mnie ciąża i poród. Twoje ciało zmienia się bezpowrotnie, a sam poród to coś strasznego. Nie dałabym rady. 

Emilia na całą tę sprawę patrzyła inaczej. Dziecko było dla niej cudem, czymś pięknym. Chciała poczuć, jak to jest nosić drugie serce pod własnym. Pragnęła kochać bezgranicznie i być kochaną w ten sam sposób. Obce dzieci traktowała z lekką rezerwą, ale i pewną dozą czułości, wiedziała jednak, że swoje pokocha najbardziej na świecie. Obiecywała sobie, że poświęci mu tyle czasu, ile będzie potrzebowało, ale przy tym nie zrezygnuje z siebie. Wierzyła, że pasję i macierzyństwo można pogodzić i idealnie połączyć. Nigdy nie uważała, że dziecko to przeszkoda w życiu.”

Moja ocena: 10/10

 *** Wszystkie cytaty pochodzą z książki „1200 gramów szczęścia” Marty Maciejewskiej

Autorkę książki znaleźć możecie: 

Facebook

Instagram

____________________________________________________________

Recenzję przygotowała Natalia Kapela – nałogowa czytelniczka, autorka bloga Natalove Czytanie, na którym promuje czytelnictwo, recenzuje i poleca książki warte przeczytania.

Natalia Kapela – Instagram

Natalia Kapela – Facebook

Podobne artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *