„Z deszczu pod rynnę” – wywiad z Ewą Niepokulczycką

Emigracja stanowi dla niektórych szansę na nowe, lepsze życie. Często właśnie tak się dzieje. Niestety, scenariusze bywają różne i czasami wyjazd za granicę przynosi nie pieniądze i spełnienie, ale samotność, rozczarowanie i gorycz porażki. O tym, jak wygląda życie Polaków w Holandii, rozmawiamy z Ewą Niepokulczycką – autorką książki „Z deszczu pod rynnę”.

M.M.: Jesteś autorką książki: „Z deszczu pod rynnę”. Biorąc pod uwagę fakt, iż jest to książka zawierająca historie polskich emigrantów z Holandii, można się spodziewać, że decyzja o wyjeździe za granicę nie okazała się zbyt trafna. Czy to prawda? Czy właśnie pod przysłowiową rynnę wpadli bohaterowie Twojej książki?

E.N.: Jako autorka książki „Z deszczu pod rynnę” rzeczywiście chciałam, by tytuł oddawał pewien rodzaj rozczarowania, którego doświadczyli bohaterowie po podjęciu decyzji o emigracji do Holandii. Wiele osób, decydując się na wyjazd za granicę, oczekuje lepszego życia – stabilizacji finansowej, większych możliwości zawodowych czy bardziej komfortowych warunków do życia. Niestety, rzeczywistość często okazuje się bardziej skomplikowana, a bohaterowie mojej książki, zamiast ucieczki od problemów, napotkali na nowe, nieoczekiwane trudności.

Nie oznacza to jednak, że każda historia w książce kończy się pesymistycznie. W „Z deszczu pod rynnę” staram się przedstawić różnorodne losy ludzi, ich zmagania, ale też sukcesy i małe zwycięstwa. Emigracja to dla wielu bohaterów nie tylko bolesne doświadczenie, ale również szansa na osobisty rozwój, choć droga do tego bywa kręta i pełna wyzwań.

Niektórzy z moich bohaterów z czasem odnajdują swoje miejsce w Holandii, a inni decydują się na powrót do Polski lub dalszą podróż. Chciałam, by książka ukazywała pełen wachlarz emocji i doświadczeń: od euforii na początku, przez trudności adaptacyjne, aż po głębszą refleksję nad sensem emigracji. Czy faktycznie wpadli „pod rynnę”? Niektórzy z pewnością tak się czuli, inni natomiast traktują te wyzwania jako cenną lekcję, która ukształtowała ich życie.

M.M.:  Jak sądzisz, co łączy polskich emigrantów? Czy można wskazać jakieś cechy wspólne? A może każdy z nich jest inny, gdyż każdy z nich niesie inny bagaż doświadczeń i inne są powody jego decyzji o emigracji?

E.N.: Polscy emigranci, mimo różnorodnych powodów wyjazdu i indywidualnych doświadczeń, wykazują wspólne cechy. Najczęstszym motywem są kwestie ekonomiczne – wyjazd za lepszymi warunkami pracy. Emigranci często zachowują silne więzi z ojczyzną, pielęgnując polską kulturę i język, mimo życia za granicą. Wspólnym doświadczeniem jest też tęsknota za ojczyzną i brak przynależności. Emigranci czują się podzieleni pomiędzy ojczyzną i obczyzną, często mają też poczucie, że nigdzie nie mają korzeni. To nie pomaga być stabilnym zarówno emocjonalnie i ekonomicznie.

M.M.: Czy spotkałaś się z tym, że, parafrazując znane powiedzenie, Polak Polakowi wilkiem na obczyźnie? Jeśli tak, jak myślisz: skąd się to bierze?

E.N.: Polacy na emigracji nie zawsze odczuwają silną więź z rodakami, co może wynikać z wielu czynników. Jednym z głównych powodów jest rywalizacja o ograniczone zasoby, takie jak praca, mieszkanie czy możliwości awansu. Emigranci często postrzegają siebie nawzajem jako konkurencję, zwłaszcza że często zajmują podobne stanowiska lub mają zbliżone kwalifikacje. W efekcie niektóre osoby mogą unikać współpracy z innymi Polakami, obawiając się o swoją pozycję na rynku pracy. Dodatkowo negatywne doświadczenia z rodakami, takie jak oszustwa czy brak lojalności, mogą prowadzić do powstawania stereotypów i braku zaufania w relacjach między Polakami za granicą.

Innym aspektem jest zawiść i zazdrość do osób, którym udało się odnieść sukces. Widzi się to, co ktoś ma, jednak nie myśli się o tym, jak do tego doszedł. Napięcia mogą być także wynikiem różnic światopoglądowych oraz politycznych, które sprawiają, że Polacy za granicą nie zawsze mają poczucie wspólnoty.

Niektórzy Polacy świadomie unikają kontaktu z rodakami, pragnąc odciąć się od trudnych doświadczeń z przeszłości, jakie kojarzą im się z Polską i skupić na pełniejszej integracji z miejscową społecznością. Mimo tych trudności istnieje wiele przykładów na to, że Polacy za granicą wspierają się wzajemnie, organizują grupy pomocowe i zakładają stowarzyszenia, które pomagają nowym emigrantom odnaleźć się w nowym środowisku.

M.M.: Czy Holandia to dobry kierunek na początek przygody z emigracją?

E. N.: Holandia jest często postrzegana jako kraj bardzo przyjazny do życia ze względu na wysoki poziom życia, dobrą infrastrukturę oraz silne państwo opiekuńcze. Polacy w Holandii napotykają na różnorodne wyzwania. Bariera językowa stanowi problem, ponieważ choć wielu Holendrów mówi po angielsku, znajomość niderlandzkiego jest kluczowa w kwestiach pracy i integracji społecznej. Rynek pracy, zwłaszcza w sektorach takich jak rolnictwo czy budownictwo, często oferuje trudne warunki zatrudnienia, a osoby z wyższym wykształceniem mają trudności ze znalezieniem pracy zgodnej z kwalifikacjami. Integracja społeczna jest wyzwaniem, ponieważ Holendrzy, mimo swojej otwartości, mają zamknięte społeczności, co utrudnia nawiązanie bliższych relacji. Dodatkowo Polacy odczuwają tęsknotę za krajem i często tworzą swoje społeczności, by łagodzić to uczucie.

M.M.:  Co Tobie dał wyjazd za granicę? Czego Cię nauczył? Jak zmienił Twoje życie? Czy gdybyś jeszcze raz stanęła przed wyborem: Polska vs Holandia, podjęłabyś taką samą decyzję? A może chciałabyś zamieszkać gdzie indziej?

E.N.: Wyjazd za granicę (poznałam mojego męża Holendra w Sopocie i to był powód wyjazdu) był dla mnie niezwykle cennym doświadczeniem, które poszerzyło moje horyzonty i nauczyło mnie radzenia sobie w zupełnie nowych warunkach. Przede wszystkim nauczyłam się elastyczności i otwartości na inne kultury, a także doceniłam wartość samodzielności i niezależności. Życie w Holandii zmusiło mnie do przystosowania się do nowego języka, systemu prawnego oraz codziennych wyzwań, co uczyniło mnie bardziej odporną na stres i gotową na zmiany.

Wyjazd zmienił moje spojrzenie na życie w Polsce i pokazał mi inne podejście do pracy, relacji międzyludzkich i organizacji czasu. Było to również lekcją cierpliwości – zarówno w nauce języka, jak i w procesie integracji z lokalną społecznością. Poznałam różne perspektywy, które pomogły mi lepiej zrozumieć, co jest dla mnie ważne.

Gdybym miała ponownie wybierać między Polską a Holandią, myślę, że podjęłabym podobną decyzję. Holandia dała mi wiele możliwości, których nie miałabym w Polsce, ale jednocześnie dostrzegam, że każde miejsce ma swoje wady i zalety. Czasem zastanawiam się nad innymi krajami, jednak na ten moment czuję, że Holandia była dobrym wyborem, choć nie wykluczam, że w przyszłości mogłabym spróbować zamieszkać gdzieś indziej, szukając nowych wyzwań i inspiracji. Mój mąż widzi siebie za jakiś czas w Sopocie. Kocha Trójmiasto, nasze dzieci też czują się tam jak w domu. Jest to miejsce naszych rodzinnych spotkań. Jeśli wrócimy do Polski, to tylko do Sopotu. Czas pokaże – jestem na wszystko otwarta.

M.M.: Bardzo dziękuję Ci za rozmowę. Wszystkiego dobrego i powodzenia niezależnie od tego, gdzie będziesz!

Podobne artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *