„Pisanie to moja życiowa terapia” rozmowa z Gabrielą Kotas
Z wykształcenia terapeutka zajęciowa. Obecnie pisarka, poetka i blogerka. Uwielbia słuchać, czytać i spisywać piękne historie. Poznajcie Gabrielę Kotas, ciepłą i utalentowaną kobietę, która w wieku 50 lat wypłynęła na szerokie wody literackiej twórczości.
A.R.: Witaj Gabrysiu. Jesteś pisarką, poetką oraz blogerką. Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem? Co Ci ono daje?
G.K.: Przygoda z poezją zaczęła się w 2013 roku. Początkowo były to utwory pisane wierszem na moim blogu. To taka forma życiowej terapii, która przynosiła mi ukojenie. Szybko jednak okazało się, że nie tylko mnie.
A.R.: Czy jesteś dumna ze swojej literackiej pracy?
G.K.: Czytelnicy zaczęli doceniać moją twórczość. To właśnie na ich życzenie w 2015 roku powstał pierwszy tomik poezji pt. „Pogodna dojrzałość”. Potem – można tak powiedzieć – wypłynęłam na szerokie wody mojej twórczości. Pisałam kolejne wiersze, wydawałam tomiki i książki dla dzieci. Wszystko bardzo szybko zdobywało serca czytelników. Utwór pt. „List do mamy”, pochodzący z tomiku „Anielska ławeczka”, krąży od dwóch lat po Internecie, często niestety jako wiersz bez autora. Przykre to dla mnie, ale taka jest cena popularności. W odskoczni od życia codziennego całkiem przypadkowo już w czasie pandemii powstała „(Bez)ludna wyspa”. Nie miałam zamiaru pisać książki. To miał być kreatywny prezent dla mojej cioci, na jej 80. urodziny. Projekt ten ukazuje historie życia 8 kobiet w różnym wieku, które spotykają się na bezludnej wyspie. Wyszła z tego świetna i skłaniająca do refleksji opowieść.
A.R.: Wiem, że Twoje utwory powstały kilka lat temu. Zdradź proszę, co szykujesz swoim czytelnikom tym razem?
G.K.: Ta książka jest niespodzianką w równym stopniu dla czytelników, jak i dla mnie. Jest gotowa. Nosi tytuł „Uśpione niebo”.
A.R.: To pięknie! Czy możemy już teraz o niej porozmawiać?
G.K.: Tak! Historia powstawania książki jest bardzo długa. Zaczęłam ją pisać 6 lat temu. Nie myślałam wówczas, że tworzę kolejne dzieło literackie. Poznawałam i spisywałam historie kobiet uwikłanych w trudne związki m.in. z księżmi. Kiedy skończyłam, zostawiłam je w pliku w komputerze. Po 4 latach dojrzalsza wróciłam do uzupełniania i rozbudowywania nakreślonego wcześniej szkieletu.
A.R.: Brzmi interesująco! Czy zdradzisz temat książki?
G.K.: Z miłą chęcią! Moim zdaniem jest to bardzo trudny temat, jednak ukazany w przystępny sposób. Język, jakim jest napisana powieść, odzwierciedla delikatną sferę życia uczuciowego. Tematem jest miłość kobiety do księdza.
A.R.: Dobrze. Znam już temat. Proszę teraz o kilka słów na temat bohaterów książki.
G.K.: Zdawać by się mogło, że głównymi postaciami powieści są kobieta i ksiądz, ale nie tylko. Do tego, by moja bohaterka mogła się podnieść, musiały pojawić się bliskie i życzliwe jej osoby. Anna, szukając wsparcia, znalazła powiernika, który wg niej rozwiąże życiowe problemy. Jednak wykorzystał on swoją pozycję i szybko kobietę od siebie uzależnił.
A.R.: Dlaczego właśnie ksiądz? Nie bałaś się, że taki obraz zostanie źle przyjęty przez Twoich czytelników? Nie pomyślałaś, że zostaniesz posądzona np. o romans z duchownym?
G.K.: Nie, ponieważ książka jest zbiorem historii i każdy znajdzie w niej to, czego szuka, pod warunkiem, że książkę przeczyta, choć już sama okładka budzi wiele kontrowersji.
Kobiety często wpadają w takie „pułapki”, szukając wsparcia. Potem to one zostają z niczym, a ksiądz zdaje się, nic na tym nie tracić. Pewnie każdy z czytających, z podobną historią się zetknął. Często jest tak, że nie mówi się o tym głośno.
A.R.: Jak w takim razie określisz swoją powieść?
G.K.: Książka już dostała nazwę. Jako wiadomości zwrotne od czytelników trafiają do mnie informacje, że jest to książka nieprzespanych nocy. Uważam, że to dowodzi o jej niezwykłości. Myślę, że jest to książka terapeutyczna, która ukazuje przewartościowanie świata oraz szukanie i znajdowanie tego, co najważniejsze – drogi życia od początku.
A.R.: Co chciałabyś powiedzieć kobietom, które przeczytają ten wywiad i Twoją książkę?
G.K.: Chcę przekazać, że nawet gdy wydaje się, że w nas nie ma już miłości, bo oddaliśmy ją drugiemu człowiekowi, który ją sprzeniewierzył, jest jeszcze coś – miłość i szacunek do samego siebie i tego, nikt nam nie da, ani nikt nie odbierze. Na to nigdy nie jest za późno!
A.R.: Dziękuję za rozmowę.
G.K.: Również pięknie dziękuję.
Z Gabrielą Kotas rozmawiała Anna Radzik – copywriterka.